Od tak dawna nic tutaj nie pisałam, ale też nic nowego w zasadzie nie powstało w tym czasie, czym można byłoby się pochwalić. Ostatnie dwa lata były posuchą artystyczną. Gdzieś tam w międzyczasie powstała "kocia poduszka", ale o niej w sumie mogę napisać następnym razem, bo to było jednorazowe olśnienie.
Zatem co mnie skłoniło do wpisu po tak odległym czasie... cóż w przeciągu ostatnich dwóch tygodni moje życie obfitowało w oficjalne imprezy... dwa wesela i urodziny głównej szefowej, które w organizacji przypadły mnie.
Bardzo popularne stało się ostatnimi laty, nie dawanie kwiatów z okazji ślubów. Młodzi często chcą wina, książki, totolotki, misie dla domu dziecka. Tak też było w przypadku wesel moich znajomych. Co prawda, gapa ze mnie bo na pierwszym zaproszeniu nie wyczytałam takiej informacji, a ponoć było tam zapisane, żeby ofiarować Młodym wino. Cóż.. nie spełniłam tej prośby, ale też kwiatów nie ofiarowałam. Zainspirowana zdjęciem z internetu zrobiłam pierwszy w życiu bukiet z owoców. Tak zwyczajnie była to świetna okazja do tego, żeby spróbować zrobić coś takiego. Efekt mnie zadowolił i zaskakująco poraziła mnie ilość pochwał innych gości weselnych.
Oto ten rzeczony bukiet ...wybaczcie jakość zdjęć, ale nie myślałam w tamtym czasie o nowym wpisie :-)
Nic nadzwyczajnego, prosty skromny bukiecik z cytrynami, pomarańczą, gruszką, jabłkiem, przyozdobiony trawą oraz gałązkami mirabelki. Mam nadzieję, że pochwały były szczere. W każdym razie moim koleżankom z pracy również się spodobał i to spowodowało, że mnie przypadła organizacja imprezy urodzinowej naszej Szefowej. Dla niej również powstał taki bukiet, ale mając już pewne doświadczenie zrobiłam coś bogatszego. Śliwki, morele, gruszka, jabłka, limonki i dla przekory batoniki Duplo :-)
Szefowa była zaskoczona taką wersją bukietu, reszta współpracowników też oglądała i zachwalała. Obawiam się tylko, że będę teraz zatrudniania do organizacji imprezek firmowych częściej :-) A nie powiem było to dla mnie wyzwanie czasowe, zwłaszcza, że szykowałam się do kolejnego wesela. Ale o tym będzie kolejny wpis, ponieważ tym razem Państwo Młodzi zażyczyli sobie kuponów Lotto. Korzystając z okazji nie ofiarowałam ich w kopercie... było coś innego, jak to oczywiście ja mam w zwyczaju... nie może być banalnie...
To jak wyglądały lotki opowiem przy kolejnym wpisie i przy tej okazji pokaże, jaką formę przybrały ofiarowane pieniądze z okazji obu ślubów :-) bo też nie były zapakowane w kopertę ;-)
To jak wyglądały lotki opowiem przy kolejnym wpisie i przy tej okazji pokaże, jaką formę przybrały ofiarowane pieniądze z okazji obu ślubów :-) bo też nie były zapakowane w kopertę ;-)
P.