Ehh, kiepski ze mnie bloger bo częstotliwość moich postów jest wybitnie słabiutka, ale cóż zrobić jak czasu brakuje. W każdym razie, Święta były, dobra okazja na prezenty produkowane przeze mnie. Na torby chwilowo wena mi się skończyła, mimo, że zamówienia są. No zwyczajnie już tak mam, a żeby coś mi dobrze wyszło musi mi się chcieć. Dla odmiany zrobiłam siatkobaga. Jednak ta nazwa podoba mi się najbardziej. Chyba, że siatkoworek tak po polsku... niee, nie pasuje jak dla mnie.
Wracając do historii mojego pierwszego siatkobaga, którego zakupiłam sobie, a dałam na parapetówce koleżance. Widziała go także moja przyjaciółka i również zapragnęła taki mieć. Po całkiem udanej próbie odtworzenia go dla siebie postanowiłam stworzyć go także i dla niej. To taki naprawdę miły dla oka gadżet.
Jakość zdjęć nie powala, ale brak światła dziennego robi swoje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz